Translate

sobota, 11 sierpnia 2012

Anybody seen my baby?

Nie spodziewałam się, że napiszę na taki temat, ale ponieważ czuję, że mnie w jakimś sensie dotyczy a pani psycholog w telewizji mnie wkurzyła to napiszę, a co!
A chodzi o.... dzieci!
To taki modny temat ostatnio, macierzyństwo, tacierzyństwo, antykoncepcja, aborcja i inne takie. Zostawmy temat aborcji w spokoju bo to chyba najbardziej wałkowany problem odkąd pamiętam.
W naszym społeczeństwie panuje ciągle taki stereotyp, że kobieta ma znaleźć chłopa, wyjść za niego, urodzić mu gromadkę dzieci, wychowywać je i czekać w domu na męża z obiadem. No dobra, trochę przesadziłam, ale jakoś tak to mniej więcej szło... Ostatnio to trochę ulega zmianie, kobieta się buntuje, łączy pracę zawodową z pracą w domu (facet jej nawet zaczął pomagać) i ślub też już niekoniecznie...
Tę część też zostawmy w spokoju, skupmy się teraz na dziecku...
Mam sporo koleżanek, które już (nawet od kilku lat) wymyślają imiona dla swoich przyszłych dzieci, chociaż kandydata na ojca nie ma na horyzoncie, planują ich liczbę i rozczulają się nad cudzymi maleństwami w wózkach. Mam też pojedyncze sztuki znajomych (tych troszkę starszych, ale nie tylko), których rodzice zaczynają zadawać pytania typu "to kiedy ślub/dziecko?"
Taka presja otoczenia, wiecie. I rozmowa rozwija się mniej więcej w ten sposób:
- Ale ja nie zamierzam mieć dzieci.
- Oczywiście, nie teraz, najpierw skończ te studia...
- Ale ja w ogóle nie zamierzam mieć dzieci.
- E tam wydaje ci się. Za jakiś czas zmienisz zdanie.
- Nie zmienię, od dawna twierdzę, że nie chcę mieć dzieci.
- Ale jak to tak bez dzieci? Dlaczego? (Ewentualnie może paść nawet pytanie "a co, wolisz dziewczyny?" serio! chociaż nie jestem pewna co ma piernik do wiatraka...)
Następnie padają argumenty przeciwko posiadaniu dziecka. Są oczywiście dość zróżnicowane, np. kiedy to partner naciska:
jak chcesz, to sam chodź z brzuchem 9 miesięcy, potem przetrwaj poród, karm, itd.
albo po prostu: boję się bólu, nie lubię dzieci bo wrzeszczą/śmierdzą/itd.itp, dziecko to więzienie - nie można wyjść z domu kiedy się chce (na zakupy, do kina, na spacer z przyjaciółką itd), nie ma się na nic czasu, trzeba poświęcić się dziecku, czasem występuje obawa przed tym, że dziecko urodzi się chore albo partner ucieknie a ona zostanie sama z dzieckiem na wychowaniu, rozstępy, dodatkowe kilogramy i inne 'deformacje' ciała., ewentualnie nie chcę dziecka wolę karierę.
Pewnie znalazłoby się coś jeszcze ale to takie chyba najczęstsze. Po tym następuje seria kontrargumentów, mających na celu... chyba zmianę nastawienia kobiety. I tak oto najczęstsze odpowiedzi na wymienione wyżej argumenty przeciw:
ciąża to takie piękny okres w życiu kobiety, jak maleństwo się urodzi obudzi się w tobie instynkt macierzyński, widocznie nie jesteś jeszcze wystarczająco rozwinięta emocjonalnie, jesteś samolubna, za bardzo skupiasz się na sobie, sama kiedyś byłaś taka mała, obślizgła i krzyczałaś, po co ci kariera skoro nie będziesz miała nikogo bliskiego, rolą kobiety jest urodzić dziecko, kto się tobą zajmie na starość i zarobi na nasze emerytury, itp, itd.
Osobiście najbardziej lubię argument "kto się tobą zajmie na starość?!". To dopiero byłby egoizm - urodzić dziecko/dzieci tylko po to, żeby miał się kto mną opiekować jak będę stara i będę sikać pod siebie. Swoją drogą skąd pewność, że dziecko mimo okazanej miłości nie okaże się niewdzięczne i nie ucieknie za granicę zrywając kontakt ze swoją rodzicielką? Wtedy by było... Poświęciłam takiemu swoje życie, czas i zdrowie a ono ma cię gdzieś kiedy go potrzebujesz.
Tak, ja wiem, że temat jest trudny i dość kontrowersyjny i mogłabym się dłuuugo na ten temat rozpisywać, ale mam jedno istotne pytanie:
Skoro osoba, która nie chce mieć dziecka, nie krytykuje tych, którzy się na potomstwo decydują, to dlaczego nie działa to w drugą stronę? Przez cholerne stereotypy, ci "pro-dziecięcy" oceniają i próbują na siłę przekonać tych niechętnych. Tylko po cholerę pchać się z butami w cudze życie? Jeśli taka Mariolka w wieku 45 lat, stwierdzi "kurde, czemu ja się nie zdecydowałam na dziecko jak mogłam?" to chyba jest to jej problem i jej własna decyzja (bo mówimy cały czas o sytuacji nigdy-nie-chcę-dziecka, a nie, nazwijmy to, wypadkach losowych). Może lepiej żeby taka Mariolka zaszła w ciążę z nadzieją, że instynkt macierzyński się obudzi a tu nic! Dziecko cierpi, albo z rodzicami/rodzicem albo w domu dziecka. Naprawdę super pomysł, namawiać kogoś do podjęcia takiej ważnej decyzji, która jest decyzją na całe życie. Jak tatuaż, tylko ten można albo ukryć albo usunąć i myślę, że dużo łatwiej o tym zapomnieć.
Może ktoś naprawdę nie czuję się na siłach by zostać matką. Są tacy ludzie, o których mówi się, że nie powinni mieć dzieci i wbrew pozorom nie dotyczy to tylko ćpunów, alkoholików, złodziei itd.
Jesteśmy takim głupim społeczeństwem, że czasem aż nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego mamy tendencję do przekonywania kogoś do podjęcia jakiejś decyzji, wmówienia, że "tak trzeba" i generalnie ingerowania w cudze życie bez pytania. A potem 'niechcący' kogoś namówimy, okazuje się, że to jednak nie był dobry pomysł i ta osoba, zostaje sama z problemem. Skupcie się ludzie, do krwy nędzy, na własnym życiu i sami róbcie to, co uważacie za słuszne. Rada wam nie wystarczy?
Zdenerwowałam się i pewnie znowu zapomniałam o wielu aspektach, o których chciałam napisać. Z grubsza udało mi się chyba przekazać to co chciałam (czyli po prostu irytację).Trochę okrutne, ale prawdziwe.

Dziękuję, pozdrawiam.
Komentarze niepotrzebne, potrzebowałam pozbyć się negatywnych emocji żeby ciśnienie spadło...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz