Tym razem spotkałam jakiegoś chłopaka, który znał się na rzeczy i chyba razem z moimi znajomymi poszliśmy na coś w rodzaju targu. Zorganizowany był na podwórku za budynkiem w którym była moja podstawówka (tylko przez rok), potem gimnazjum a teraz jest szkoła muzyczna. W każdym bądź razie w jakiś prowizorycznych namiotach ustawionych w jeden długi korytarz sprzedawano obuwie na deskę/bmx i właśnie rowery. Niby miały być używane... I zdaje się, że zaczęliśmy szukać jakiegoś roweru dla mnie i dość szybko jeden znaleźliśmy...
Nie wiem co lepsze, to, czy jak śniło mi się, że w miniówce wywijałam triki na korytarzu szkolnym/uczelnianym gdzie było pełno ludzi...
Jak już znalazłam ten rower pojawiłam się nagle na podwórku, gdzie po zjedzeniu przepysznych ciastek z czekoladą (wyglądały jak tosty ale w życiu nie jadłam tak dobrych ciastek) pojawił się On. I mimo niepewności i wątpliwości i wszystkiego znowu było dobrze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz