W tym roku wywalczyłam małą odmianę. Świąt prawie nie będzie. Jadę do brata do Anglii, a tam atmosfera będzie zupełnie inna, choć też nie czysto świąteczna. Najchętniej bym tam pojechała i nie wracała.
No i znowu się popłakałam. Ostatnio to wręcz obowiązkowa część każdego mojego dnia. Tak samo jak łykanie śmierdzących ziołowych tabletek, dzięki którym mogę się jakoś wyciszyć.
Sama już nie wiem dlaczego ciągle o Tobie myślę. Wiem, że ciągle się o Ciebie martwię choć mogę się założyć, że jak zawsze radzisz sobie świetnie i pewnie kompletnie masz gdzieś to co robię i jak się czuję. Każdego dnia walczę ze sobą na tym cholernym FB, chcę Cię usunąć z listy znajomych ale powtarzam sobie, że lepiej Cię zostawić,żebyś miał okazję zobaczyć jak dobrze radzę sobie bez Ciebie. A potem umieszczam kolejne przygnębiające posty o tym, czego tak naprawdę pragnę albo obrazki, sugerujące jak bardzo nie dbam o miłość. Zaprzeczam sama sobie.
Pamiętam jak w maju myślałam o tym, że święta spędzimy razem. Jak przeszło mi przez myśl, że pojedziemy razem do mojego domu, że poznasz moją rodzinę... Albo, że zrobię wszystko żeby zostać tutaj, nie jechać do domu, żebyśmy mogli spędzić święta we dwójkę, bez zbędnych przygotowań i całej tej otoczki. Po prostu chciałam spędzić je z Tobą, chciałam pocałować Cię pod jemiołą, kupić Ci prezent mimo Twojego zakazu, pić gorące kakao albo herbatę oglądając głupie świąteczne filmy w telewizji, wyjść na wieczorny spacer, cieszyć się z tego jak ładnie wygląda padający śnieg choć tak strasznie nie lubię jego i całej zimy.
W niecałe trzy tygodnie pozwoliłeś mi uwierzyć w tyle moich marzeń, stworzyć kolejne, a potem jednego dnia, tak po prostu to wszystko zabrałeś. I mimo to, nie potrafię Cię nienawidzić, nie potrafię na dłuższą metę myśleć, że nie warto rozpamiętywać kogoś, kto tak mnie potraktował, że nie zasługujesz na moje myśli, łzy i czas.
Razem z marzeniami zabrałeś mi wiarę, że to coś, co było między nami... Po prostu już nie wierzę, że kiedykolwiek będę tak szczęśliwa jak byłam wtedy z Tobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz