Oj, miesiąc bez posta.
Chyba dlatego, że mimo zabiegania na uczelni, stalkowania przeszłości i niepewnego flirtu mam ostatnio naprawdę dobry humor.
Przyszła wiosna i humor od razu się poprawił, kiedy resztki śniegu kompletnie zniknęły z pola widzenia.
Oblałam egzamin na prawo jazdy. Już drugi raz. Tym razem nie zapomniałam o włączeniu świateł na placu i udało mi się z niego wyjechać ale niestety zgubił mnie znak "stop". Powinnam była zatrzymać się kawałek dalej... Teraz czekać do wakacji, powtarzać teorię i wreszcie zwracać uwagę na wszystkie szczegóły. Najgorsze jest to, że za każdym razem gdy egzaminator się odzywał, byłam przekonana, że już oblałam. To jest bardziej stresujące niż matura. Bo matura w ogóle nie jest stresująca.
Przyjechałam na kilka dni do domu, jutro wracam "do siebie". W czwartek przyjeżdża kumpel ze znajomym - wreszcie ktoś mnie odwiedzi na tym końcu świata, poza rodzicami. Muszę się skupić na pisaniu tego cholernego licencjatu. Zmaltretowałam w weekend kolejne trzy strony, gdyby tak udało mi się do poniedziałku dopisać kolejne trzy. Chłopaki muszą mi wybaczyć...
interesting blog! would you like to follow each other in gfc and bloglovin? let me know!
OdpowiedzUsuń