Translate

sobota, 29 września 2012

Wake Me Up When September Ends

Właściwie ostatni dzień września jest jutro, ale obawiam się, że nie będę miała zbyt dużo czasu na pisanie.
Wrzesień się kończy a razem z nim moje wakacje. Czas wrócić do uniwersyteckich obowiązków i samodzielności, miłości i rozczarowań, znajomych i imprez, porannych korków i wietrznej pogody...
Na pewno nie do Ciebie. Chyba w końcu udało mi się zamknąć te drzwi, ale ciągle trzeba jeszcze przekręcić klucz. Wmawiam sobie, choć to wcale nie jest dla mnie takie dobre, że jednak byłam tą przynętą a Ty tak świetnym aktorem. Chociaż mogłabym wyciągać z pamięci wszystkie przeczące temu drobiazgi... Ale nie pokazałeś mi w żaden choćby najmniejszy sposób, że faktycznie Ci zależało. Moja lipcowa próba utrzymywania zwykłego kontaktu, mimo Twoich zapewnień i chęci, też wzięła w łeb. A to chyba naprawdę wszystko wyjaśnia. Nie wiem, jak bym zareagowała gdybym spotkała Cię gdzieś przypadkiem. Na szczęście szanse na to są niewielkie.
Te wakacje... cóż, chyba mimo wszystko mogę uznać za dość pożyteczne i pouczające. Czegoś się nauczyłam (pomijając Twoją kwestię - obawiam się, że nie potrafię tak dobrze uczyć się na błędach), coś poznałam, spróbowałam nowych rzeczy... Pomijając to wszystko, te wakacje były dość przygnębiające i chyba nigdy jeszcze tak często nie chciało mi się płakać i nie płakałam.
Zdałam sobie sprawę, jakich fajnych znam ludzi. Ta garstka osób, z którymi rozmawiałam przez ostatnie 3 miesiące, z którymi się spotykałam, którzy mnie słuchali, motywowali, ochrzaniali...Tak strasznie się cieszę, że ich mam. Szkoda tylko, że zdecydowana większość z nich jest tutaj i tak rzadko się widzimy. Ale to pokazało mi, że najlepsi kumple to ci, z którymi nie rozmawiasz codziennie, widujesz się sporadycznie a mimo to, po takim czasie ciągle macie o czym rozmawiać, jak gdybyście widzieli się tydzień wcześniej. I wszystko jest w porządku.

Chciałam napisać coś jeszcze, ale oczywiście zapomniałam.
Jutro w nocy wyruszam do Domu 2.

sobota, 22 września 2012

untitled #3


Twój typ osobowosci:
Ludzie o tym typie charakteru sa spokojni, maja dystans do innych. Zainteresowani sa tym, jak funkcjonuje swiat. Posiadaja swietne zdolnosci manualne. To ryzykanci zyjacy chwila. Zazwyczaj zainteresowani i utalentowani w sportach ekstremalnych. Niewymagajacy wiele od zycia. Lojalni w stosunku do kolegów i swoich systemów wartosci. Nie przejmujacy sie zbytnio lamaniem prawa, jesli nie pozwala ono im czegos osiagnac. Niezalezni i analitycznie myslacy, wyrózniaja sie umiejetnoscia znajdywania rozwiazan napotykanych problemów.
Zawody które moglyby do Ciebie pasowac obejmuja:
Policjanci, detektywi, patolodzy sadowi, programisci komputerowi, informatycy, inzynierzy, stolarze, mechanicy, piloci, kierowcy, sportowcy, przedsiebiorcy, strazacy, sanitariusze, robotnicy budowlani, stomatolodzy, inzynierowie elektryki, rolnicy, zolnierze, kuratorzy, pracownic hut, pracownicy transportowi, zabójcy.


Hmmmm....

The Sun Also Rises

"(...)Nie ma żadnego powodu, aby dlatego, że jest ciemno, patrzeć na coś inaczej niż za dnia. Akurat, psiakrew, nie ma!
Kiedyś przyszła mi ta myśl do głowy i przez sześć miesięcy ani razu nie spałem przy zgaszonym świetle. To także genialny pomysł. A w ogóle do diabła z kobietami. Do diabła z tobą, Brett Ashley.
Kobiety potrafią być fajnymi przyjaciółmi.Strasznie fajnymi. Przede wszystkim trzeba być zakochanym w kobiecie, żeby mieć podstawę przyjaźni. W Brett miałem przyjaciela. Nie zastanawiałem się, jak to wygląda od jej strony. Otrzymywałem coś za nic. To tylko odwlekało przedłożenie rachunku. Rachunek przychodził zawsze. Był jedną z rzeczy, na które można liczyć.
Uważałem, że zapłaciłem za wszystko. Nie tak jak kobieta, która wciąż płaci i płaci. Nie chodziło tu o jakiś odwet czy karę. Prosta wymiana wartości. Oddaje się coś, a otrzymuje coś innego. Albo też pracuje się za coś. W jakiś sposób płaci się za wszystko, co dobre. Okupiłem sporo rzeczy, które sprawiały mi przyjemność, bo chciałem, żeby mi było dobrze. Płaci się albo nauką, albo doświadczeniem, albo ryzykiem, albo pieniędzmi. Korzystanie z życia to umiejętność uzyskania tyle, ile tylko można za swoje pieniądze, i świadomość, że się to ma. Za swoje pieniądze można dużo uzyskać. Świat jest dobrym miejscem do kupowania. To chyba znakomity system filozoficzny. 'Za pięć lat - pomyślałem - wyda mi się równie głupi jak wszystkie znakomite systemy filozoficzne, które dotychczas wyznawałem.'
Ale może to i nieprawda. Może człowiek z czasem uczy się czegoś. Było mi zupełnie obojętne, o co tu idzie. Chciałem jedynie wiedzieć, jak żyć na świecie. Może jeżeli ktoś się dowie, jak trzeba żyć na świecie, wywnioskuje z tego, o co w ogóle chodzi."

sobota, 8 września 2012

The Sun Also Rises

Myślałam, że kiedy tu przyjadę będzie mi łatwiej. Być może dlatego, że gdzieś tam w środku miałam nadzieję, że się odezwiesz, że się spotkamy i porozmawiamy. Nie potrafię wyjść z domu nie mając nadziei, że gdzieś Cię spotkam chociaż wiem, że to raczej niemożliwe.
Ciągle próbuję wszystko usprawiedliwiać. Może to mitomania, może jednak przeszłość, może zabawa... Może Ci zależało ale doszedłeś do wniosku, że tak będzie dla mnie lepiej.
Zmanipulowałeś mnie i moje uczucia. Nie wiem czy umyślnie czy nie. Wiem, że ciągle boli, że ciągle nie mogę się z tym wszystkim pogodzić, że myślę o Tobie za każdym razem kiedy się budzę i zasypiam...
Czasem mam ochotę wysłać Ci tego bloga, żebyś to wszystko przeczytał. Moja duma powstrzymuje mnie od tylu rzeczy...
Przez to wszystko uświadomiłam sobie jak sama potrafię świetnie udawać, ukrywać uczucia, nie pokazywać, że coś jest nie tak. Tyle lat. Boję się przyszłości bardziej niż mi się wydawało. Mam 21 lat i ciągle wydaje mi się, że tak wiele mnie omija.
Zaczęłam spotykać się z innymi ale to chyba jednak był błąd.


"To z powodu Brett zebrało mi się niedawno na płacz. Potem przypomniałem sobie, jak przed chwilą szła ulicą i wsiadała do samochodu, i oczywiście zaraz poczułem się znowu strasznie. Ogromnie łatwo jest być twardym za dnia, ale w nocy to zupełnie inna sprawa."

sobota, 1 września 2012

Too Many Faces

Właściwie już sama nie wiem co myśleć.
Z jednej strony najgorsza/najsmutniejsza wersja wydaje się być niesamowicie prawdopodobna - byłam przynętą potrzebną do odzyskania Jej. Ale z drugiej strony...
Czy naprawdę chciałoby Ci się aż tak mnie oszukiwać? Mówić to wszystko, przyjeżdżać w każdej wolnej chwili, opuszczać tyle dni pracy... Chyba, że aż tak Ci na niej zależało, że byłeś w stanie zrobić wszystko? A może chodzi o to, że nie potrafiłeś wybrać pomiędzy mną a Nią? A może naprawdę Ci na mnie zależało ale nie do końca dałeś sobie z Nią spokój, lub nie zdawałeś sobie sprawy, że nie pozbierałeś się całkiem po rozstaniu z Nią?
Nie wiem co myśleć.
Nie wiem co robić i w co wierzyć.
Za dużo możliwości.
Powinnam skupić się na egzaminach ale nie mogę. Znowu. Powrót tam oznacza zmniejszenie dystansu jaki nas dzieli. Choć trochę.

Powtarzam sobie, że gdyby naprawdę Ci na mnie zależało to mimo wszystko walczyłbyś o mnie.