Translate

sobota, 4 maja 2013

Oh holly shit.. no.

Słynna ostatnimi czasy książka "Pięćdziesiąt twarzy Greya"... Nie czytajcie jej.
Chyba, że macie szczelną psychikę/koniecznie chcecie być ponad wszystkimi/jesteście zagorzałymi katolikami czy kimkolwiek/...
Nie, ok, nie wiem dlaczego miałoby się jej nie przeczytać. Chociaż to w zasadzie zwykły erotyczny romans.
Bohaterka wkurzająca, bo chociaż ma 20 lat ciągle mam wrażenie, że ma 16.. Ok, wiem jak człowieka ogłupia uczucie do drugiej osoby (akurat te aspekty w książce to momentami mogłam sama opisać...) ale nie, cholera tak nie zachowuje się 20latka. Tak mi się wydaje, nie znam takich...
Nie wiem czemu w ogóle sięgnęłam po tę książkę (albo raczej pożyczyłam ją z internetu...). Chyba z ciekawości, zachęcona opiniami koleżanek. Tłumaczenie polskie jest kiepskie według mnie. Angielską wersję czyta się o niebo lepiej, język faktycznie jest raczej prosty ale, powiedzmy sobie szczerze, to nie jest jakaś wygórowana twórczość...
Siedzę i ekscytuję się nad tym co czytam jak głupia. Dobra, cofam to wcześniejsze o 20-latkach...
Nie mówię tu o opisach scen erotycznych, w żadnym wypadku. Chodzi mi o zwykłe opisy zachowań, spotkań, rozmów pomiędzy głównymi bohaterami. Oczywiście, że jest to coś o czym kobieta marzy. Też bym chciała takiego Grey'a. No, zmodyfikowałabym go może odrobinę ale, for fuck's sake, tak, chciałabym, żeby takie coś przytrafiło się i mi. Mniej więcej. Idę cieszyć się dalej...
End of story.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz