Translate

czwartek, 29 listopada 2012

Broken Pieces

Ostatnie dni były straszne. Nie jestem pewna czy to hormony czy jednak okres jesienno-zimowy. Istnieje też opcja, że jedno i drugie.
Na samą myśl o pisaniu licencjatu chce mi się płakać. Biorę książkę, z której mam czerpać informacje i zaczynam płakać. Dzisiaj powinnam była oddać pierwszy rozdział a nie mam nawet utworzonego pliku na komputerze. Dostałam dodatkowy tydzień ale nie wiem czy to cokolwiek zmieni. Nie mam na nic czasu. Nie. Tak bardzo niezorganizowana jestem. W maturalnej, mając natłok zajęć działałam jak mały robocik, wszystko robiłam w pewnym momencie mechanicznie, chodziłam jak w zegarku. Cały czas mówiłam, że jeśli na studiach też będę miała więcej do zrobienia to będę lepiej zorganizowana ale jednak tak się nie stało. Nie pomaga fakt, że mieszkam sama i nie ma nade mną "kata", który mnie pilnuje chociaż trochę i pomaga ogarnąć codzienne czynności w domu. Dobry trening na przyszłość, ale trochę za szybko, trochę zbyt głęboka woda...
Na dodatek wylądowałam w Radzie Uczelni przy Związku Studentów Polskich. Zebrania co tydzień, ciągle jakieś wydarzenia do zorganizowania a jutro wyjazd na szkolenie. Tego ostatniego trochę żałuję, bo to cały weekend zajęty, ale z drugiej strony wiem, że gdybym nie jechała to i tak nie wykorzystałabym tego czasu na  nic pożytecznego.
W ogóle przestałam o siebie trochę dbać. Mniej makijażu (nie żeby do tej pory były kilogramy), więcej chodzenia w bluzach, więcej jem... Niech to się skończy. Czuję, że ta zima będzie tak samo okropna jak ta 3 czy 4 lata temu...

I znowu o Tobie myślę. Nie ciągle, czasami. Przerwa trwała tylko kilka tygodni. Próbuję nie, ale to silniejsze ode mnie. Na dodatek, pełno wokół klonów...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz